niedziela, 23 maja 2010

Lejąca się woda obnażyła nieudolność naszego rządu (PO traci punkty w rankingach)


Chciałam uniknąć jazgotania, ale obawiam się, iż będzie to niemożliwe.  Kiedy bowiem patrzę na to spustoszenie, jakie dzieje się za przyczyną wezbranych go granic możliwości i wypluwających z siebie wodę rzek, to otwierają mi się wszystkie scyzoryki w kieszeniach, choć wcale nie pochodzę z Kielc.
Po powodzi w 1997 roku, kiedy Wrocław znalazł się pod wodą (pamiętam to dokładnie, bowiem byłam wówczas w podwrocławskim Mikołowie i brałam aktywny udział w budowaniu wałów z worków z piasku, etc.) … zatem po tamtej nieszczęsnej powodzi nie zrobiono, nic, by sytuacja się nie powtórzyła.  Żadna z większych obietnic rządowych dotycząca prewencji nie doczekała się przekucia jej w działanie.
Nie mogę się nadziwić. Naprawdę, nie mogę … Bo, jak to jest do jasnego gwinta w końcu?! Co roku przecież w mniejszym lub większym stopu, wody rzek, strumieni i potoków wylewają (taka kolej rzeczy). Lecz nic (przynajmniej w naszym pięknym kraju) się z tym właściwie nie robi, poza narzekaniem, lamentami i pośpiesznym maskowaniem niedociągnięć rządu, jego nieudolności i pustosłowia w tym zakresie.
 Myślący kraj (dobrze, uściślijmy: myślący gospodarz, zatem premier, bądź w ogóle cały rząd) powinien był już wówczas, po 1997 roku, zarządzić robotę u podstaw, w celu zminimalizowania zagrożenia powodzią. Nie wiem, strzelam, bo ani inżynierem melioracji nie jestem, ani innym technikiem specjalistą, ale… czy nie można było przy użyciu jakichś monstrualnych koparek pogłębić koryta rzek? Choćby tylko tych, co do których istnieje podejrzenie wylania? Nie wierzę w to, że w dobie tak rozwiniętej technologii nie ma takich możliwości. Raczej to kwestia chęci, pomysłu i budżetu. Ów ostatni zaś jest dość ważny, bo nasz narodowy przecież jest w opłakanym stanie. Niemniej przyszła Unia Europejska, przyszły z niej fundusze, których państwo polskie nie wykorzystało w sposób najlepszy, a wręcz odwrotnie - no, ale to temat na inną opowieść. Zabrakło nam więc owego myślącego gospodarza naszej polskiej zagrody. Zabrakło człowieka, który potrafiłby administrować i rządzić dla dobra ogółu, a nie jedynie dbać o swoją pozycję czy zajmować się pyskówką z opozycją lub (co też nagminne) wypełniać w pierwszej kolejności dyrektywy unijne o likwidacji dawnych molochów państwowych, które przestały być rentowne (i tu wraca jak bumerang temat mądrego i myślącego organu wykonawczego, bo gdyby były właściwie zarządzane, zapewne nie pustoszałyby i nie straszyły wyjącym po ich halach wiatrem).
Co przyniosła nam rzeczywistość? Kolejną niespodziankę, w obliczu, której nijak się ma powiedzenie „mądry Polak po szkodzie”, bo niby u licha, po której szkodzie? Tej z 1997, czy tej aktualnej, której rozmiary moim zdaniem są zdecydowanie większe niż te sprzed 13 lat. Co gorsze, heh co bardziej perfidne (a może tragi-komiczne), żywioł zaatakował nas w trakcie trwania kampanii wyborczej. I już słychać gniewne, pełnie rozgoryczenia głosy powodzian, którzy czują się zażenowani i zawiedzeni postawą premiera Tuska, który potrafi jedynie z kroplami potu na czole wygłaszać  kolejne mało wiarygodne obietnice podczas podreptywania w kaloszach tu i ówdzie. No mozolna to praca: polecieć, stanąć przed tymi ludźmi, pożałować biedaków i obiecać im pomoc, ba! zagwarantować im, że nikt z nich nie pozostanie bez pomocy. A prawda jest taka, że sam nie wie, czy jest w stanie spełnić te obietnice. A może??? A może ma świadomość tego i łże z pełną premedytacją? CZAS POKAŻE…
Jestem, a raczej byłam, głęboko zaskoczona (póki nie zaczęłam spekulować i dokopywać się do informacji) faktem, iż nasz rząd z uporem maniaka wręcz unika ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. Nawet Lepper apelował do Tuska, by wprowadził dla obszarów powodziowych stan wyjątkowy. Lecz Tuskowi oczywiście to nijak nie pasuje do jego wizji. Zgodnie, bowiem z Konstytucją trzeba by wówczas przesunąć termin wyborów prezydenckich. A taka sytuacja to poważne potencjalne i nad wyraz prawdopodobne zagrożenie dla PO. Ludzie przecież widząc, że po powodzi rząd nie dał obiecanej pomocy, mogliby zagłosować na Jarosława, a nie na POPutinowskiego pomazańca Komorowskiego. Ba! Oni – ci ludzie – mogliby, w akcie odwetu za pustosłowie, zagłosować nawet na Leppera. To są wg mnie główne powody, dla których Donald robi to, co najlepiej potrafi: czyli gada, gada, gada, zamiast rzeczywiście iść powodzianom z pomocą. Puścił się w tournée po Polsce i obiecuje jednym, a grozi palcem drugim - przerzucając odpowiedzialność za zaistniały stan rzeczy na wójtów, burmistrzów czy nawet sołtysów, którzy nie spełnili swego zadania i to od nich będzie się wyciągało odpowiednie konsekwencje. Dobrze jest mieć na podorędziu kozła ofiarnego, nieprawdaż? Co dopiero takie stado kozłów! Złoży się tych biedaków na ołtarzu ofiarnym, a samemu umyje się z wielką gracją ręce. Jakież to typowe dla naszego rządu.                               .                                                                                                                                                                           
Cały problem niestety w tym, że mamy nie rządy ludzi światłych i działających dla dobra społeczeństwa i kraju, a raczej przerysowanych, z lekka karykaturalnych łajdaków (wiem, ostre słowo), którzy dziś obiecują, że każdy z powodzian otrzyma pomoc, ale gdy woda opadnie, a oni wygrają kolejne być może zmanipulowane wybory, tych samych powodzian będą mieli tam gdzie… gdzie słońce dochodzi tylko w szczególnych okolicznościach…
A mnie zastanawia jeszcze kilka kwestii:
1.    Co się stało z ponad dwudziestoma programami przeciwpowodziowymi dla Podkarpacia (inwestycja na prawie 3 miliardy złotych)?
2.    Czy wybudowano w końcu zbiornik Kąty-Myscowa w Beskidzie Niskim czy też zbiornik retencyjny na Nysie?
 Bo albo umknęło mi gdzieś po drodze i nie doczytałam raportu z realizacji w/w przedsięwzięć, albo sprawę wyciszono…

Prawa autorskie

Proszę nie kopiuj treści tu zawartych i nie zamieszczaj ich na innych stronach bez mojej zgody. A jeśli już gdzieś mnie cytujesz, to podaj źródło. Dziękuję!

Pamiętaj:

Treści zawarte na blogu podlegają ustawie o ochronie praw autorskich. W razie pytań proszę o kontakt na maila.

"Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia" (Dz.U. nr 24 poz. 83).