wtorek, 19 czerwca 2012

Odnaleziono List pożegnalny Petelickiego - żarty czy jak?

W miarę swoich możliwości staram się być na bieżąco "i co ja paczę"? Oczęta moje piękne prześlizgują się po mniej lub bardziej gładko skonstruowanych doniesieniach z "garażu Petelickiego".


CO MÓWIĄ O ŚMIERCI PETELICKIEGO MEDIA
Najpierw kilka ran postrzałowych, później już tylko jedna - ok, mogli się pomylić. Ale na niebiosa, dlaczego ci wszyscy najbardziej poinformowani, którzy otrzymali informacje z pierwszej ręki na temat śmierci Petelickiego, tak bardzo rozmijają się w swoich skrzętnie pozyskanych newsach. Jedni mówią, że śmierć poniósł w wyniku postrzału w skroń, inni znowu, że strzelił sobie w usta. Wow - a może wkładając lufę do ust przestrzelił sobie policzek i strzelił w skroń? Realne? I don't know. Poza tym jak to się ma do tego, że w GROM-ie - jak zresztą sam Petelicki z milion razy podkreślał - nie popełnia się samobójstwa? Zmienił zdanie? Z własnej gęby dupę? Ehhhs... no może.

LIST POŻEGNALNY - ŻARTY?
Taka mała ciekawostka: pogrzebałam tu i tam (Internet to naprawdę skarbnica wiedzy) i muszę przyznać, mega newsy pt. "Ujawniono ostatni list gen. Sławomira Petelickiego do GROM", czy "Odnaleziono list pożegnalny gen. Petelickiego" to żart chyba jakiś. Przecież to nie jest list samobójcy - ba! nie ma prawa nim być, ani treść tego nie sugeruje ani też termin wysłania. My God, przecież ten list do GROM-u wisi w Sieci, zdaje się, od dobrych 2 lat. To dopiero jest dobry chwyt marketingowy mediów. Ha, ha, ha!

PUBLICZNE OŚWIADCZENIA W OBAWIE PRZED SAMOBÓJSTWEM? 
"Jestem zdrowy i nie mam kłopotów. Nie zamierzam popełnić samobójstwa" - Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego i Jerzego Buzka, napisał na Facebooku, że nie zamierza popełnić samobójstwa. Twierdzi, że do wydania takiego oświadczenia zmusiła go śmierć gen. Petelickiego.

Looknijcie:

Źródło: Szeremietiew - Facebook (fun page)
Czy to słuszne posunięcie? Cóż, jeśli czuje się (pod warunkiem, że to rzeczywiście obawa o swoje życie) zimny oddech tzw. samobójstwa na karku, robi się wszystko, by trudno było w przypadku ewentualnego zgonu w podejrzanych okolicznościach, zrzucić  to na targnięcie się na własne życie. Metoda jak każda inna - a czas i tak wszystko zweryfikuje.

Lub "Oświadczenie niesamobójcze" G. Czempińskiego - opublikowane w różnych mediach (m.in. również TU).
Źródło: Niezależna

Dwie różne wypowiedzi, ten sam cel? Ta sama obawa? Ten samy czy różny skutek?

ŚMIERCI ŻNIWA
Od jakiegoś czasu w naszym kraju w dziwnych okolicznościach tracą życie ludzie, którzy (prawdopodobnie/ być może nigdy/ a być może nie w momencie śmierci) o samobójstwie nawet nie pomyśleli. Nie dziwi wysyp publicznych oświadczeń, że ten lub tamten jest przeciwnikiem samobójstwa na własnej osobie (co widać na 2 w/w zamieszczonych przykładach). 
Jak myślicie, kto jeszcze odda do publikacji tego typu deklarację?
Dla tych, którzy lubią czytać polecam lekturę felietonu Pani Aldony Zaorskiej pt. "LISTA ŚMIERCI rządów Tuska, czyli Polska w budowie". No, niezgorsza kolekcja... Skłania do refleksji. 

NIE-DO-WIARY: CZYLI PRZYJACIELE DONOSZĄ WS PRZYCZYN SAMOBÓJSTWA PETELICKIEGO
I pojawili się przyjaciele, którzy uprzejmie donoszą, że Petelicki na pewno popełnił samobójstwo: stracił cel w życiu (GROM), nie miał o czym gadać z żoną, za dużo wolnego czasu na emeryturze, brak uwagi skoncentrowanej na nim (a kiedy był w GROM-ie, było inaczej, wciąż był na świeczniku, miał władzę) i najciekawszy argument będący gwoździem do trumny: bo interesy przestały mu się układać i miał poważne problemy... Jak to tak? Jeszcze sekcji zwłok nie skończyli robić a już zlustrowano akta działalności jego firmy? ciekawe, ciekawe...

KURTYNA MILCZENIA
Władze zaś nabrały wody w usta i milczą dyplomatycznie. Zarówno teraz w przypadku "samobójstwa" Petelickiego, ale i wcześniej np. Leppera. Może to i dobrze.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Kto wierzy w samobójstwo Petelickiego? Chyba tylko Policja...

Wokół śmierci gen. Petelickiego zrobił się zaledwie lekki szum... o dziwo najgłośniej jest w Internecie i to nie za przyczyną wywiadów czy artykułów, a dzięki wypowiedziom Internautów. Telewizja i Radio podeszły do sprawy dość powściągliwie póki co... Ciekawe... 

Tymczasem w Sieci pojawiły się głosy, że gorączka mistrzostw i emocje związane w Euro 2012 (jego organizacją, przebiegiem i osiągnięciami naszych piłkarzy, może burdami pomeczowymi) to świetna kurtyna dymna dla zamaskowania tego wydarzenia, dla wyciszenia sprawy. Że niby dzięki tym okolicznościom da się sprawę zdusić w zarodku? No cóż, może to prawda - who knows...

Kto bowiem uwierzy w samobójstwo człowieka(zwłaszcza generała, komandosa), który by ze sobą skończyć, postrzelił się kilka razy? To niedorzeczne! 

M.in.: prof. Staniszkis, nie wierzy w samobójstwo, chcecie poznać jej pogląd, kliknijcie w odnośnik: "Miał ogromną wiedzę, dla wielu niebezpieczną, naciskano by milczał" - mówi w wywiadzie Pani Profesor. 

I dalej: "Ostatnio ujawnił iż politycy Platformy dostali esemesa z poleceniem by obarczyć winą za tragedię smoleńską pilotów. Zajmował się tą sprawą, miał dużą wiedzę i potężne naciski by milczał w tej sprawie. Wiedział więcej, miał też bardzo dobre kontakty ze służbami amerykańskimi. Jeden z jego współpracowników z okresu tworzenia GROM jest bardzo wysoko w służbach amerykańskich. Z moich rozmów z generałem wynikało, że był przerażony stanem państwa polskiego, rozkładem rozmaitych struktur. A szczególnie skalą korupcji przeżerającej zamówienia publiczne w wojsku. Sądzę, że tam, wokół tych spraw można szukać ludzi dla których był zagrożeniem." - opowiada prof. Staniszkis.

Gdyby się tak głębiej zastanowić, to zauważymy w ostatnim czasie, że takie tzw. "przypadkowe" śmierci zbierają swoje żniwo wśród osób powiedzmy dość niewygodnych czy kontrowersyjnych (i nie mówię tu o kontrowersjach typu: kolejny ślub Wiśniewskiego, Cichopek i jej syndromy zająca czy Doda z jej kolejnymi obscenicznymi prowokacjami).

Mała wyliczanka:
  1. Minister Wróbel - pocięty piłą mechaniczną przez syna, którego dosięgnęła amnezja poincydentowa
  2. Michniewicz - powieszony tuż po tym kiedy umówił się z rodziną na wspólne obchodzenie Wigilii
  3. Zielonka - co mu tam się stało? A tak: znaleziono go powieszonego z wydrukami z konta w wodoodpornej teczce
  4. Lepper - który wg informacji Policji popełnił samobójstwo poprzez powieszenie
  5. Prof. Dulinicz, który wraz z małżonką zginął w wypadku samochodowym w podejrzanych okolicznościach
  6. Róża Żarska (adwokat Leppera), która śmierć poniosła w Moskwie
  7. Bp Cieślar - zastępca biskupa Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Polsce - który zginął w rzekomo nieszczęśliwym wypadku samochodowym, po tym jak wracał z uroczystości żałobnych upamiętniających ofiary katastrofy pod Smoleńskiem... Cieślar podobno odebrał SMS od ofiary katastrofy smoleńskiej
  8. Czarna seria ws. Olewnika
  9. Do Papały strzelali złodzieje samochodów zabytkowych
  10. Więcej TUTAJ

Wracając do Petelickiego:
Większość polityków uważa, że generał Sławomir Petelicki targnął się na swoje życie z powodów osobistych i jego śmierć nie ma podłoża zawodowego:

"Europoseł PO Jacek Protasiewicz powiedział, że rozmawiał z oficerami BOR, którzy stwierdzili, że przyczyny śmierci Petelickiego były w 100 procentach prywatne i nie należy szukać w tej sprawie drugiego dna.
Jednak europoseł SLD Marek Siwiec przekonywał, że Polacy powinni poznać przyczyny śmierci generała. Według polityka samobójstwo nie pasuje do byłego dowódcy GROM, który będąc na emeryturze osiągnął sukcesy.
Z kolei Ryszard Czarnecki z PiS dowodził, że samobójstwa popełniają w Polsce krytycy władzy, dlatego sprawa wymaga wyjaśnień. Eurodeputowany uznał, że generał Petelicki naraził się krytyką władz po katastrofie smoleńskiej i zarzucił rządzącym brak rzetelnego śledztwa. Były dowódca GROM nie szczędził też krytyki resortowi obrony." - więcej TU

I tak idą w świat newsy, że Petelicki od jakiegoś już czasu miał naprawdę poważne problemy osobiste... Heh... Lepper i inni też mieli problemy osobiste... Strasznie słabi psychicznie z nich ludzie cholerka... a nie było widać. Pozory mylą?

Mam jeszcze kilka innych spostrzeżeń dotyczących pewnej schematyczności w/w samobójstw: 
a) samobójstwo popełnione zazwyczaj na początku weekendu, 
b) sekcja zwłok oczywiście w poniedziałek, a dlaczego nie od razu? (istnieją pewne substancje chemiczne, które po 24 godzinach rozkładają się i ślad po nich ginie, praktycznie więc są nie do wykrycia) 
c) wypuszczanie w świat informacji na temat rzekomych problemów osobistych czy finansowych ofiar.

Chcecie zagrać w czarna ruletkę i obstawić, kto będzie kolejnym samobójcą?

niedziela, 17 czerwca 2012

Petelicki strzelał sam do siebie kilka razy?

Najpierw wywiad Petelickiego na temat osławionego już SMS z instrukcją do członków PO, jak mają się zachowywać i co mówić po katastrofie tupolewa z Prezydentem RP na pokładzie ("Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił" - mieli przeczytać wszyscy politycy PO tuż po katastrofie, jako instrukcję do rozmów z mediami). Treść SMS-a Petelicki (zapewnia, że ma go w swoim telefonie) ujawnił w wywiadzie, który ukazał się na stronach internetowych tygodnika "Wprost", ale tego samego dnia zniknął (tu więcej na ten temat). Teraz dla odmiany informacja o tym, że gen. Petelicki poniósł śmierć w wyniku ran postrzałowych. Interesujące. 

Tak się zastanawiam... Czy te spawy nie są powiązane... Daleka jestem od wydawania wyroków, ale coś tu trochę śmierdzi. 

Jak donoszą media ciało gen. Sławomira Petelickiego, twórcy i pierwszego dowódcy GROM-u, z ranami postrzałowymi znaleziono w garażu na warszawskim Mokotowie. Podobno wiele wskazuje na samobójstwo. Hm... zastanawia mnie tylko czy jest to możliwe, aby człowiek wielokrotnie strzelał sam do siebie? Poza tym wątpliwe też jest, że człowiek o tak mocnym charakterze nosił się z zamiarem targnięcia się na własne życie.

Czyżby Petelicki był następną osobą, której śmierć będzie wyjaśniana latami a śledztwa będą kompromitowały prokuraturę jak w przypadku gen, Papały. Może "czyściciele" zajęli się usunięciem niewygodnej osoby? Nie wiem, nie znam się... Generał Petelicki stale udowadniał niekompetencje rządzących. Podawał druzgocące przykłady lekceważenia przez władze tematu zdolności obronnych państwa. Krytykował bezprzykładną indolencję rządu w sprawie tragedii smoleńskiej. Słychać było, że wie o czym mówi. Coś mi się widzi, że o tej śmierci dowiemy się tyle, ile o odejściu Andrzeja Leppera. Jakby tak policzyć, to po Smoleńsku było już z 7 takich samobójstw i wypadków osób związanych z katastrofą... i same samobójstwa...

Na koniec polecam odsłuchanie wywiadu:

Part 1:

Part 2:
 


Acha, i jeszcze ciekawostka odnaleziona w sieci: 

S.p. gen. Petelicki powiedział w wywiadzie przed wyborami coś takiego: "Amerykanie mają klatkę po klatce to, co się stało. Mają wszystkie rozmowy i znają prawdę. Dzisiaj sami dziwią się, dlaczego Polska nie zwraca się do USA o pomoc, a jak zwraca się prokurator, to zostaje natychmiast zawieszony. Raport NATO byłby miażdżący dla tego premiera i rządu, który musiałby się od razu podać do dymisji"- powiedział w drugiej części rozmowy z Onet.pl gen. Sławomir Petelicki."

A sami poszukajcie sobie jeszcze LISTU OTWARTEGO gen. Petelickiego do Premiera Donalda Tuska (list datowany na 19 kwietnia 2010)
Zobaczymy jaki obrót przyjmą sprawy...

Jeden z moich znajomych skwitował to tak: "Nie krytykuj Platformy Obywatelskiej bo zostaniesz zamordowany w swoim garażu, tzn. popełnisz samobójstwo ot tak przypadkiem..."

sobota, 16 czerwca 2012

Euro 2012: Przegrana z Czechami pogrzebała nasze szanse na wyjście z grupy

Kto by się tego spodziewał?! Graliśmy lepiej w tym deszczu niż później... Co się stało? Chłopaki nie trzymali się piłki, tak często ją traciliśmy. A Czesi? Oni znaleźli na nas sposób nie tylko w grze ale też poprzez markowane prowokacje, co z pewnością też wytrąciła naszych z rytmu. 

źródło: http://i.wp.pl/a/f/jpeg/29160/sektowka_610.jpeg
Powiedzcie mi, czy spodziewaliście się, że to właśnie Grecy i Czesi wyjdą z grupy? To dopiero niespodzianka - Grecy pokonali Rosjan (niewątpliwego lidera) a Czesi wygrali z nami naprawdę mocną bramką. Tytoń nie miał szans jej o bronić, choć było tuż... I nie ma co tu teraz roztrząsać, czy Szczęsny by zrobił to lepiej. Tytoń grał naprawdę dobrze, obronił tyle niebezpiecznych rzutów, z tym golem akurat fizycznie nie miał szans na nic więcej poza tknięciem piłki. TYTOŃ, gratulacje! Jesteś świetnym bramkarzem! 

Gratuluję gry Czechom, którzy wspaniale zmobilizowali się w II połowie meczu tuż po tym, jak dowiedzieli się, że Grecy strzelili bramkę Rosjanom i teraz potrzebują wygranej, bo remis nie zapewni im dalszej gry... Gratuluję Grekom, którzy wszystkim a przede wszystkim sobie sprawili niesamowitą niespodziankę tą wygraną. Gratuluję Rosjanom za walkę i ogień na boisku - włożyli w to całe serce. 

I GRATULUJĘ SZCZERZE GRY NASZYM PIŁKARZOM, KTÓRZY NAWET MIMO KONTUZJI, POTRAFILI ZAGRAĆ TAK EMOCJONUJĄCE MECZE. Jestem dumna z naszej reprezentacji - chłopcy grali bardzo dobrze i dawali z siebie wszystko. 

A tym, którzy teraz sączyć jad będą i wylewać pomyje na naszą drużynę mam tylko jedno do powiedzenia: 
Komentować i krytykować z poziomu kibica jest najłatwiej - nie wymaga to żadnego zaangażowania. Nikt z tych wszystkich obsobaczających nie wyszedł wszak na boisko, by biegać przez 90 minut, nie był mokry i nie musiał uważać na śliską murawę. Jasne, że pragniemy wielkich porywów i sukcesów - też kibicowałam i liczyłam na wygraną i jest mi przykro, że jesteśmy na ostatnim miejscu, ale... Ludzie! Czarne konie, faworyci Rosjanie pakują walizki, choć to Grecy mieli wracać do siebie a tymczasem pozostali w grze. Taki jest futbol - NIEPRZEWIDYWALNY. 

Wydaje mi się, że w tym składzie drzemie potencjał i może on jeszcze wiele. Dziś mieliśmy gorszy dzień, ale przecież nie tylko my. PRZEGRYWAĆ TEŻ TRZEBA UMIEĆ. Jeśli padłeś, powstań, wyliż rany i graj dalej. I tak zagraliśmy lepiej niż w poprzednich rozgrywkach.

wtorek, 12 czerwca 2012

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma!

JEST ZAJEBIŚCIE! Naprawdę świetna gra Polaków! Jestem pod BIG WRAŻ! Defensywa super, kontratak też. Ale nie da się wyjść z grupy z remisami. Z Czechami musimy postawić na konkretny atak.

Trzymam kciuki!
Dziś był naprawdę dobry futbol w wykonaniu Polaków. Teraz tylko atak! I coś zrobić z podaniami do Lewandowskiego, bo się chłopak zamęczy i nie wykorzysta szans :) Zresztą dwóch go indywidualnie kryło, heh... Błaszczykowski cudownie! Tytoń naprawdę mnie zaskakuje - ma chłopak potencjał. Nie kumam jednak tej głupiej zmiany w ostatnich minutach meczu - po co? Na co? Hę?
 

piątek, 8 czerwca 2012

Polska - Grecja (mój komentarz)


Polska - Grecja 1:1! Lewandowski - pięknie. Ale big szacun dla Tytonia! 

I choć mecz mi się bardzo podobał - futbol na europejskim poziomie. To niestety druga połowa wypadła dość blado. Zespół siadł, sił zabrakło, Smuda nie robił żadnych zmian pod koniec... Nie tego się spodziewałam, trochę mnie to rozczarowało. 

Ale nie będę tu szerzyła atmosfery przegranej - BO PRZECIEŻ ŻADNEJ NIE BYŁO!   :)

Zostały na szczęście jeszcze 2 mecze - czas pokaże.

Obawiam się tylko, że mecz z Rosją może dla nas być meczem o wszystko. Przegrana pogrzebie awans - zatem obyśmy chociaż zremisowali. Presja będzie spora, ciekawe, czy Smuda wziął psychologów sportowych, względem udziału których zmieniał zdanie kilka razy. Wg mnie takie rozmowy z psychologami dużo by dały chłopakom. Smuda nie tylko z tym ma problem... a relacje z piłkarzami? a motywacja? no cóż... Sam w rozmowie podsumowującej mecz stwierdził, że w chłopakach jest dużo agresji... taaa i do tego presja, rywalizacja, etc... 

Jak by nie było dziś moim bogiem jest TYTOŃ! 


To on obronił Polskę w II połowie. 


PS.
Oglądam właśnie Czechy - Rosja. No, Rosjanie naprawdę zwarci, zorganizowani, sfokusowani na zwycięstwo. No i ważne: dzielą się jakby na 2 zespoły - nasza drużyna powinna uwzględnić to w swoich planach na 12.06. Dobrze pamiętam, ze od porażki w 2008 wygrywają a w najgorszym razie remisują?

środa, 16 maja 2012

Komunie i podatki a lud ujada - zgroza

Maj, komunie, alby, kościół, pieniądze... a jeśli już pieniądze, to i podatki. Wszystko sprowadza się do jednego. Co roku pismaki rozpisują się o tym, jakich prezentów oczekują współcześni małoletni z okazji tegoż to święta. Mistyka sakramentu? Uświęcenie duszy? A gdzież tam! Toż to detale! Liczy się kasa, kasa i jeszcze raz kasa pod różną postacią: drogie przyjęcia komunijne, nowe stroje i fryzury dla mam, cioć i babć... prezenty - oczywiście im droższe, tym lepsze...

Moje pokolenie cieszyło się z elektronicznych zegarków i walkmana, ale to se ne vrati! Postęp i konsumpcjonizm położył swoją łapę i tu. Cóż rzec? Norma.

Ale ja nie o tym, bo...

W dzisiejszej "Rzepie" przeczytałam artykuł pt. "Drogi prezent komunijny może być opodatkowany" - wielkie mi mecyje! Ameryki to autorka nie odkryła! Nie wiem więc czym mogła zabłysnąć, chyba tą dyskusją, jaka rozgorzała, że ho ho! Normalnie pospolite ruszenie, my God!

Co za beezdury! Ujadanie, utyskiwanie i złorzeczenie aktualnemu rządowi. Pfff... nie opowiadam się po żadnej ze stron, niemniej muszę przypomnieć kilka faktów.

UWAGA!
Nim zaczniesz psy wieszać na nielubianej przez siebie grupie rządzącej, weź się człowieku zastanów czy akurat w tym przypadku jest to uzasadnione.  
Po pierwsze: Ustawę o PSiD datujemy na 1983 rok (ponadto całkowite zwolnienie na najbliższą rodzinę weszło w życie dopiero w 2007 roku; reszta jakichkolwiek limitów pozostaje zaś bez zmian od 2003 r.). 

Mówi Ci to coś? Skąd więc takie oburzenie, zaskoczenie i dyskusje? Hę? Jak dotąd (nawet po powstaniu 3 RP) żaden rząd nie pokusił się o to, by ją uchylić. Po co więc rozdmuchiwać niepotrzebnie temat?

Dla tych, co nie wiedzą, o czym piszę:

Limity i grupy
Kwoty wolne od daniny
  • 9637 zł – dla I grupy podatkowej (małżonek, zstępni, wstępni, pasierb, zięć, synowa, rodzeństwo, ojczym, macocha, teściowie)
  • 7276 zł – dla II grupy podatkowej (zstępni rodzeństwa, rodzeństwo rodziców, zstępni i małżonkowie pasierbów, małżonkowie rodzeństwa i rodzeństwo małżonków, małżonkowie rodzeństwa małżonków, małżonkowie innych zstępnych, np. ciocia, wujek, dalszy kuzyn)
  • 4902 zł – dla III grupy podatkowej (inni, czyli osoby obce, spoza rodziny)
  • bez limitu – dla tzw. zerowej grupy podatkowej (małżonek, zstępni, wstępni, pasierb, rodzeństwo, ojczym i macocha) pod warunkiem zgłoszenia do urzędu skarbowego

Tiaaa, nie ma to jak pogrzać atmosferę - w końcu taki zimny maj mamy tego roku, buahahahahahaa!

sobota, 5 maja 2012

poniedziałek, 12 marca 2012

Moich Bogów niewielu - a jednym z nich Artur Andrus

Ubóstwiam tego faceta, od kiedy pamiętam! Czytać, słuchać, patrzeć - co tylko się da. Jest fenomenalny! O kim mowa? Ano, o jednym z moich BOGÓW, którym jest Artur Andrus.

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem tu przesadnie odkrywcza, gdyż bawi on wielu i fascynuje równie pokaźną liczbę osób, lecz nie zmienia to faktu, że jest jednym z nielicznych przedstawicieli ludzi polskiej estrady, który budzi we mnie tyle pozytywnych wibracji. I chwała mu za to! Szukałam minusów, niestety (stety - ja tam się cieszę) Pana Artura zwyczajnie nie da się nie lubić. Cóż, ten typ tak ma! Ja go po prostu uwielbiam - ubóstwiam tę jego powierzchowną powagę kontrastującą jakże mocno z zabawnym tekstem, bądź zaaranżowaną scenką (niezależnie od tego, czy będzie to piosenka, dowcip, czy inny rodzaj ekspresji). Nie wspominając już o tym jego głosie - uwarunkowałam się, że ho ho: strzygę uchem zawsze, kiedy tylko go wyłapię. Poza tym facet jest tak cholernie inteligentny i potrafi tę swoją inteligencję i kreatywność wykorzystać w taki sposób, który sama preferuję i mi się bardzo podoba

Dziś mam dla Was małą perełkę...
Nie potrafiłam się oprzeć i zanabyłam to oto cudeńko:

Ehs, cholera! Czy ja sobie nie mogę znaleźć mniej popularnego BOGA? A tak co? Kurna blaszka, oficjalnie, trafiłam na ciągnącą się w nieskończoność listę jego wielbicielek. 

Ale cóż więcej można począć z tak wdzięcznym obiektem czci, kultu i uwielbienia :)

niedziela, 26 lutego 2012

Takie Ministerstwo, jaka jego rzeczniczka???

Przeszukując Sieć w poszukiwaniu informacji na temat leku, który zażywać muszę a o dziwo okazało się, że go, kurna blaszka, nigdzie dostać nie mogę, choć w grudniu nie miałam z nabyciem większych problemów... Dowiedziałam się m.in. jaka jest teraz jego cena (cholera, porażająca!) i trafiłam na pewne nagranie, po wysłuchaniu którego nie dość, że ręce to i cycki mi opadły z hukiem potwornym na podłogę.

Noż kurf! Co to ma być?

Michał Janczura rozmawia z Agnieszką Gołąbek, rzeczniczką Ministerstwa Zdrowia.

Ja sama już nie wiem, śmiać się czy histerycznie płakać... To, co usłyszałam, jest ze wszech miar żałosne. To ma być ten reprezentant, wa...mać, wizytówka Ministerstwa Zdrowia? Bosz! Dno i wodorosty wymieszane z mulistym szlamem! Osoba piastuje takie stanowisko, a tak naprawę gówno wie, mało tego, nawet wysłowić się nie potrafi, by to gówno zakamuflować jakoś. Porażająca tępota sparaliżowała moje zmysły na chwil kilka! Jak to możliwe, żeby tak się kompromitować (i urząd, który reprezentuje), nie wykonawszy choćby minimum pracy w celu przygotowania sobie odpowiedzi na otrzymane od dziennikarza pytania? I za to jej płacą? Koszmar jakiś! 
M.J.: Jest pytanie związane z zakupem leków. Tak?
A.G.: Na to pytanie jest odpowiedz taka... że oni maja prawo kupować na podstawie, yyyy, recepty  w aptece, leki [i zaczęła się przelewać czara głupoty]
M.J.: OK!!! Jeżeli jest taka odpowiedź na to pytanie to spoko. [bo i co więcej mógł wobec takich argumentów dodać?]
Normalnie brak słów! A miała tydzień na przygotowanie się do wywiadu. Dostała pytania, Pan Janczura niczym więc jej nie zaskoczył... 

Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Tępa Łycha! Sorry, jeśli jest rzecznikiem Ministerstwa, to ma obowiązek wypowiadać się rzeczowo a nie tylko "my cały czas pracujemy (...) monitorujemy (...) negocjujemy (...) cały czas prace w ministerstwie trwają nad obniżeniem cen (...) nad nowymi listami leków" 

Pełna profeska o jacieżperdzielę!

sobota, 25 lutego 2012

"Bohaterski" Tomasz Lis - czyli słów kilka o niezmordowanym obrońcy tzw. gwiazd

Lis obrońca celebrytów - heh... do czego to doszło i co z nim się stało? Bo, że ewidentnie coś mu dolega, każdy średnio rozgarnięty "oglądacz" i "czytacz" zauważy. Co dopiero ten bardziej wnikliwy!

Sama go kiedyś z przyjemnością słuchałam, ale... czasy się zmieniają, ideały upadają (ideały, którym kiedyś Pan Tomasz Lis hołdował, powoli się rozsypywały, aż ostatecznie legły w gruzach). Cóż można więcej powiedzieć w temacie? Zapewne wiele, ale spróbuję się ograniczyć do krótkiej notatki: ostatnie działania Tomasza Lisa budzą wg mojego subiektywnego osądu przede wszystkim rozczarowanie (przypuszczam, że nie jestem jedyna, u której wywołał poczucie niesmaku...). 

Facet tak dobrze się zapowiadał: w połowie lat 90-tych zrewolucjonizował polską telewizję (oddałam honory!). Obserwując poczynania Pana Lisa, dochodzę do wniosku, że osoba, która tego dokonała, utonęła gdzieś w oceanie jego próżności... A już za żenujące uważam to, że nie potrafi przyznać się do swojej wpadki i stara się wmówić opinii publicznej, że to ona się myli. I... uwaga: że jest zbiorem pół- i ćwierćinteligentów. A właściwie kto go uprawnił do tego, by w taki sposób ludzi obrażać? Ja rozumiem, że niektórzy uważają, iż najlepszą formą obrony jest atak - ale, na Boga, czas chyba wyjść z piaskownicy i zacząć używać argumentacji wyższych lotów. Nasuwa mi się tu stare porzekadło: "przyganiał kocioł garnkowi", heh...

Nie wiem, o co chodzi - pewnie dowiem się z czasem - ale odnoszę dziwne wrażenie, że Pan Tomasz Lis zaczyna tonąć... Utrata posady w tygodniku "Wprost", klapa tzw. eksperymentu z celebrytkami i słabe opinie, jakie zbiera jego nowy portal... No, coś tu musi być na rzeczy...

Pal sześć, że Foxik nasz tak zapalenie broni Pań Cichopek i Koroniewskiej, którym zgarnęło się po folklorystycznych występach w programie "Tomasz Lis na żywo" w sprawie zabójstwa małej Madzi z Sosnowca... Już pomijam ten aspekt. Już mnie nie dziwi....Pan Lis po prostu taką obrał strategię wybielenia się i zachowania twarzy... Choć nie wiem, czy o taką gębę mu akurat chodziło, ha ha...

Nie podoba mi się tylko, że, stając w obronie Cichopek i jej teorii "zająca", obraża znanego prof. Czaplińskiego. No caman! Co to w ogóle ma być? "Bardzo cenię profesora Czapińskiego, ale prawdę mówiąc mam wrażenie, że profesorowi to nawet niespecjalnie wypada tak protekcjonalnie podchodzić do kogoś, kto profesorem nie jest". To jak to jest? Cichopkowa i Koroniewska mogą wypowiadać się z pozycji eksperta a prawdziwemu ekspertowi odmawia się głosu? Ależ to jest hipokryzja! A może wystąpił u niego Cichopkowy efekt zająca i w obliczu zmasowanej krytyki na ułamek sekundy stanął jak wryty i zaczął działać w afekcie? Hm.. noooo, to mogłoby tłumaczyć jego głupie teksty... Czy ktoś zwróci się do Pani Psycholog Katarzyny Chichopek po profesjonalną diagnozę???

Szczerze? Żal! A wydawałoby się, że człowiek o takiej pozycji powinien wykazać się klasą... Jak widać, nic podobnego - klasy szukajcie gdzie indziej!

I na koniec wątek humorystyczny: Pan Lis wszystkie swoje ostatnie porażki przedstawia jako sukcesy, a autorom krytycznych opinii pod swoim adresem (a mowa tu o mediach o bardzo zróżnicowanym profilu - bez względu czy jest to "Gazeta Wyborcza", czy portale plotkarskie typu "Pudelek"; nas maluczkich nie liczę) próbuje przypiąć etykietę ludzi o niskiej inteligencji. 

Jak to idzie Panie Tomaszu? Ćwierćinteligenci powiadasz... Robi się coraz ciekawiej :)

czwartek, 23 lutego 2012

Józef Kowalski (weteran) - Kapitanem Wojska Polskiego

Uważam, że warto o tym napisać:

Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak awansował dziś Pana Józefa Kowalskiego (112 lat) do stopnia kapitana Wojska Polskiego. Pan Józef jest ostatnim żyjącym uczestnikiem Bitwy Warszawskiej i został nagrodzony również Honorowym Budzyganem (jeśli ktoś nie wie, co to jest - odsyłam do: LINK).
 

Niesamowite, jak wiele ten człowiek przeżył - dla mnie jest to coś niewyobrażalnego. Dwie wojny światowe, odbudowę Polski, PRL, czasy współczesne... Pan Józef Kowalski to człowiek historia...  Chciałabym móc posłuchać jego opowieści... Jeszcze kilka lat temu mój ukochany dziadek snuł wspomnienia na temat minionych czasów swojej młodości (II wojna światowa), ale to se ne wrati... Może kiedyś, gdzieś w innym wymiarze, jeszcze mi coś opowie...

Wracając do Pana Józefa: tacy ludzie to właśnie bohaterowie, którym z całą pewnością należy się szacunek... Warto też o nich mówić i uczyć młodzież szacunku do historii... no, ale to już inna bajka.

Życzę zdrowia Panie Józefie i gratuluję odznaczenia!

niedziela, 19 lutego 2012

O małym Michałku i bohaterskiej postawie strażaka

Przeczytałam dziś newsa, który - jak podejrzewam - z prędkością światła obiegł nasze rodzime media.

Dramatyczny tytuł, z pewnością wielu nie pozwolił przejść obok niego bez sprawdzenia, co się za nim kryje...

W skrócie: Matka w stresie przez pomyłkę dzwoni do straży pożarnej, zamiast na pogotowie w sprawie umierającego dziecka. Historia kończy się szczęśliwie. Dziecko udaje się uratować, m.in. dzięki opanowaniu i wiedzy dyżurnego straży pożarnej, który odebrał ów dramatyczny telefon.

Faktycznie - nagranie było poruszające z kilku względów:
  • bliskiego zejścia ze świata przez dziecko,
  • pomyłki w wybieraniu numeru telefonu, która uratowała życie,
  • rzeczowości i opanowania pana strażaka,
  • paniki i emocji, jakie towarzyszą sytuacji, w której walczy się o życie bliskiej osoby (dziecka),
  • posłuszeństwa w wykonywaniu przez rodziców zaleceń strażaka,
  • grozy płynącej z morału tej opowieści "jakie to nasze społeczeństwo jest niewyedukowane i nieporadne niestety" 
Zacznijmy od strażaka bohatera (BTW, widziałam z nim wywiad w "tivi" - oczywiście dziennikarze nie przepuściliby takiej okazji - i bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie skromność Pana Krzysztofa. Brawo!). To on właśnie - st. ogniomistrz Krzysztof Zahorowski - przez telefon instruował roztrzęsioną matkę, jak ratować jej 4letniego synka, który przestał oddychać. Jestem pełna uznania dla zaangażowania, jakie wykazał w tej sytuacji. Mógł przecież, jak to bywa w różnych przypadkach (sama też kiedyś tego doświadczyłam), powiedzieć matce, że dodzwoniła się do straży pożarnej, która nie jest pogotowiem i, odkładając słuchawkę, rzec na koniec, by zadzwoniła pod właściwy numer. A tu pełna profeska: Pan Krzysztof wzywa pogotowie a przy okazji próbuje na bieżąco interweniować i w sposób przystępny instruuje rodziców (wyobrażacie sobie, jaki oni mieli mętlik w głowie?), jak mają postępować, by pomóc dziecku. Dziecku, które najprawdopodobniej zemdlało - chociaż niepokojące były słowa matki o tym, że zaczęło mieć drgawki, spazmy i wywracać oczyma... to dość niestandardowe objawy omdlenia... Podsumowując: Zahorowski Krzysztof z Białegostoku wykazał się naprawdę bohaterską postawą i zasłużył na najwyższe uznanie. Powiem więcej - jego godna postawa powinna stanowić wzór dla innych a szczególnie dla tych mędrców (Policjanci i, o zgrozo, lekarz!!!), którzy całkiem niedawno uznali kobietę za manekina (czyt. Policjanci i lekarz uznali ranną kobietę za manekina). Konkluzja: każdy policjant, strażak, pracownik ochrony powinien przejść obowiązkowe szkolenie ratownictwa medycznego i zdobyć uprawnienia ratownika.

Rodzice: dla nich też należą się wg mnie brawa, chociażby za to, że tak karnie wykonywali polecenia Pana Krzysztofa. Osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i nie wiem, jak ja bym zareagowała, gdyby moje dziecko było już jedna nogą po tej drugiej stronie... Podejrzewam, że takich emocji nie da się ogarnąć jednym zdaniem. Co z tego, że nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, czy dziecko jest na coś chore przewlekle! Caman! Dajcie spokój tej krytyce: "co to za matka, że nawet nie wie, na co choruje jej dziecko" - błagam! Ona dobrze wiedziała, tylko działała w dużym stresie, przypuszczalnie największym w jej życiu... 

Lekarze: nie wiem, po prostu brak słów... polska służba zdrowia schodzi na zapchlone Azory... Dziecko zachorowało - rodzice idą z nim do lekarza (objawy: biegunka, wymioty, ostry ból brzucha, pewnie lekkie odwodnienie, etc. ), a lekarz rutynowo przepisuje kilka medykamentów na rota-wirusa. Dziecku nie przechodzi, wracają do lekarza a ten
twierdzi, że wszystko jest ok i odsyła ich do domu. Kilka godzin po powrocie od lekarza dziecko przestało oddychać - to nie jest normalne. Nie wierzę, że nic nie wskazywało na to, że jego stan się pogorszył... Rutyna nas zabija! Dosłownie i w przenośni... niestety...

Pogotowie: wow! ekspres - ledwie 20 minut... faktycznie, w tym czasie można umrzeć i już zacząć się rozkładać... ale to nie amerykański film, gdzie widzimy, że pogotowie czy Policja zjawiają się w oka mgnieniu na miejscu zdarzenia...

Cieszę się, że cała historia znalazła szczęśliwy finał.. ale można było uniknąć takiej schizy, gdyby rodzice byli uświadomieni, co należy robić w takich sytuacjach... niestety... i to nie jest zarzut w kierunku tych biednych rodziców... Ludzie nie potrafią udzielać pierwszej pomocy... nie wiedzą jak, przez co w konsekwencji boją się cokolwiek zrobić i ulegają panice... a wystarczyłoby społeczeństwo edukować już od szkolnej ławy. W/w historia to kolejny dowód na to, że warto wprowadzić do programu szkolnego przedmiot związany z umiejętnościami tzw. użytecznymi. Jak udzielać pierwszej pomocy, etc... Uważam, iż wciąż za mało o tym się mówi, a potrzeba! Tematów znalazłoby się wiele, ale to nie moment na ich wyliczanie. Dlaczego nic z tym się nie robi? Pierwsza pomoc, reanimacja... Czy my np. mamy ogólną świadomość tego, że pojemność płuc dziecka różni się znacznie od pojemności płuc dorosłego? W tym przypadku wszystko zakończyło się happy endem, ale mogło być inaczej...

środa, 15 lutego 2012

Cichopek i jej "efekt zająca" - żenua!

Skoro już się dziś tak rozpisałam, to krótko poruszę jeszcze jeden temat. Otóż, w pewne oniemienie (tak, tak - oniemiałam po raz kolejny i słów mi zabrakło, na szczęście tylko na chwilę) wprawiło mnie poniedziałkowe wydanie programu Tomasz Lis na żywo w TVP2. 

13.02.2012 Pan Tomasz Lis postanowił podjąć ogólnopolską dyskusję o na temat Katarzyny W. i małej Madzi (których przypadkiem w ostatnich tygodniach żyła cała Polska - a na pewno wszystkie media). Opinie społeczne są podzielone ws. tej sprawy - i niech tak zostanie, nie one są tematem mojego wpisu. Osobiście nie czuję się uprawniona do tego, by dyskutować na temat Pani Katarzyny W. i jej relacji rodzinnych. 

Za to muszę - bo inaczej wywierci mi to dziurę w głowie - wywalić z siebie niesmak, jaki towarzyszył mi i pozostał po obejrzeniu poniedziałkowego programu Tomasz Lis na żywo, gdzie w I części gośćmi były: Katarzyna Cichopek, Joanna Koroniewska oraz Hanna Samson i Teresa Gens.

Właściwie to już na dzień dobry byłam rozczarowana doborem EKSPERTÓW przez Pana Tomasza Lisa. Btw, gratuluję Panie Tomaszu poczucia humoru. Bo chyba o to Panu chodziło - czy może jednak nie?

Wrzućmy na tapetę pierwszego eksperta - Panią psycholog Katarzynę Cichopek. Pardon, ale od kiedy niby ona tym ekspertem w dziedzinie psychologii jest??? Bo chyba nie stała się ekspertem przez sam fakt ukończenia tego kierunku...Zresztą czy widzieliście, gdzie go kończyła? Co to za szkoła? Caman! To nie jest ta sama liga co: UW, UJ, KUL, UMK czy UG i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Dwa: czy Pani Cichopek dysponuje odpowiednim bagażem doświadczeń związanych z praktyką psychologiczną, by móc występować w charakterze eksperta? Na Boga!  Równie dobrze można było zaprosić Dodę lub pierwszego lepszego przechodnia z ulicy (chociaż nie, cofam... przechodzień mógłby nie być osobą medialną i wówczas byłby klops!). 

Ale wracając do Pani Katarzyny - po wysłuchaniu jej argumentów, tez i próby powoływania się na teorie psychologiczne (ze szczególnym upodobaniem Pani Cichopek na teorie Freudowskie), czułam się lekko osłabiona... Szczerze, jeśli jej cała wiedza psychologiczna jest taka jak ten jej nieszczęsny "efektu zająca", to ja właściwie cieszę się i jestem wręcz wdzięczna opatrzności, że ona jest aktorką i celebrytką i nie zajmuje się jednak leczeniem dusz ludzkich jako psycholog na etacie. To dopiero byłaby tragedia! 
Pani Kasiu - czasem mniej znaczy więcej... po co było się wyrywać przed szereg i próbować brylować? Nie wyszło...

Drugim ekspertem jak się patrzy, była Pani Koroniewska. W tym przypadku również nie potrafię zrozumieć, co ona ma wspólnego z wypowiadaniem się z pozycji eksperta (podkreślmy to, bo to dość istotne) na takie tematy. Masa kobiet w Polsce jest w ciąży, urodziła i wychowuje dzieci i (kto wie) czy nie więcej miałyby one do powiedzenia niż rzeczona Pani Ekspert Nr 2. Czy nie lepiej pozostać aktorem i doskonalić swój warsztat, zamiast próbować wcielać się w rolę eksperta?


Ekspert Nr 3 i 4 Panie Samson i Gens, co prawda, były adekwatnymi dyskutantkami w sprawie nieszczęśliwego wypadku półrocznej Madzi i analizy okoliczności związanych ze zdarzeniem. Ale...
 

Pani Gens, pomimo sporej wiedzy i doświadczenia nie powaliła na kolana, poza wysunięciem kilku oczywistych wniosków nie miała właściwie nic więcej do powiedzenia - trochę mało jak na taki dorobek zawodowy...

Chyba na największe uznanie na tle pozostałych ekspertów zaproszonych do I części programu zasługuje Pani Samson, która uraczyła nas kilkoma wartościowymi wnioskami na temat omawianego zdarzenia: głównie wskazała na negatywny udział mediów w całym tym zajściu (w szczególności TV)  m.in. z uwagi na emisję filmu rejestrującego wyznanie Katarzyny W. A później (dla podgrzania atmosfery) rozpętała się nagonka na Rutkowskiego, który zarejestrował na kamerze całą rozmowę.. Sama nie wiem... facet robił swoje (może trochę w amerykańskim stylu, do jakiego my Słowianie nie jesteśmy przyzwyczajeni), ale to chyba jednak nie jest tak, że Rutkowski sam chciał zrobić z tego show??? Choć z drugiej strony wcześniej mówił jedno, później zmieniał zdanie... że niby taka taktyka? Nieważne... Media same jak te padlinożerne hieny tylko czekały na dogodny moment, by coś wyrwać, przechwycić i zrobić z tego najbardziej oglądane 5 minut w programie... Rutkowski też zcelebrycił i swoje zapewne dołożył...

Podsumowując: jestem głęboko rozczarowana poziomem programów, jakie emitowane są z ramienia telewizji publicznej - która z założenia powinna być rzetelna. Zastanawiam się, gdzie się podział profesjonalizm Pana Lisa? Bo z pewnością zabrakło go na etapie doboru dyskutantów do I części programu!

II część, dyskusja Kalisz, Ziobro i Kwiatkowski była na bardzo wysokim poziomie - dość więc przytoczyć słowa Pana Ziobry: "A kto zna się na wszystkim, to tak naprawdę na niczym" -  czyżby przy okazji był to pstryczek w nosek Pani Cichopek?  

I na koniec: czy prowadzący program i inne mądre głowy z TVP2 nie pomyślały choć przez chwilę, że taki - nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu - żenujący dobór ekspertów może być źle odebrany przez widza? Że godzi w inteligencję przeciętnego Kowalskiego (w tym moją własną również).  

I że niby ja za coś takiego mam płacić abonament? W życiu!

Turba-Durych... Dudrzych, Dużych, Dużych

 UWAGA!!! 

Prowadząca tego bloga nie ponosi odpowiedzialności za efekty uboczne obejrzenia niżej prezentowanego wywiadu.

Odkryłam to przypadkiem i... oniemiałam! Muszę się z Wami podzielić, bo nie będę w stanie dłużej żyć spokojnie z brzemieniem takiej tajemnicy.


Rozmowa miała miejsce po jubileuszowym koncercie 45-lecia Krzysztofa Krawczyka, który zagrał wraz z Trubadurami w Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki. Wywiad prowadzi (zapamiętajcie to nazwisko) Red. Robert Puchalski (Telewizja TOP CANAL):


W kontekście powyższego nie pozostaje mi już nic innego,
jak tylko za prowadzącym rzec:
"życzę dalszej drogi muzycznej" Panie Krzysztofie.

A Panu Redaktorowi Puchalskiemu zaprzestania "dalszej drogi redaktorskiej" raczej...

Umarłam!

niedziela, 12 lutego 2012

Na temat Grecji słów kilka

Sama już nie wiem, czy im współczuć, dopingować czy zazdrościć...

Grecy wyszli na ulice z powodu zapowiedzi "zaciśnięcia pasa", o którym już od tylu miesięcy wciąż się mówi. Najpierw Angela groziła im paluszkiem, później stawiała ultimatum, aż wreszcie stało się nieuniknione - rząd Grecji musiał przedsięwziąć jakieś kroki.

Tylko teraz tak: nie jestem tak do końca przekonana co do tego, że Grecy przebalowali całą kasę. Jestem przekonana, że przejście na Euro dało im poważnie w dupę i być może gdyby nie to, nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji, jaką mamy obecnie.

Na pewno najwięcej złego wyrządziły - nie bójmy się tego nazwać po imieniu - bankowe oszustwa. Bodaj w "New York Times" pisano w ten weekend, że bank Goldman Sachs był zamieszany w operacje, które pozwoliły zafałszować greckie statystyki dotyczące długu publicznego. Dzięki temu Grecja została dopuszczona do strefy euro. Dziś wszyscy z wyjątkiem bankierów Goldmana tego żałują. 

Grecy zostali wmanewrowani jak mały Krzyś przez Goldman Sanchs... i jakoś nie przypominam sobie, bo o tym się pisało... Owszem, chodziły pogłoski, że Grecja ponaciągała swoje wyniki, by wejść do strefy Euro, ale nic poza tym... 

To jedna sprawa, a z drugiej strony faktycznie, kiedy czytam o greckich dodatkach do pensji, to zastanawiam się, czy to aby nie jakaś beletrystyka. BTW, źródło: "Kurier Ateński":
Idźmy od dołu:
  • Miejsce 10: 69 EUR/m-c dodatek na rozgrzanie motoru samochodu przyznawano dla 420 osób (OTE - telekomunikacja państwowa)
  • Miejsce 9: 420 EUR/m-c dodatek na mycie rąk pobierało 1987 osób (OSE - greckie zakłady kolejowe)
  • Miejsce 8: 840 EUR/m-c dodatek na śrubę statku pobierały 653 osoby (Limeniko  -zakłady portowe)
  • Miejsce 7: 1120 EUR/m-c dodatek na antenę pobierało 329 osób (ISAP - kolejka miejska)
  • Miejsce 6: 290 EUR/m-c dodatek na doręczenie kopert pobierało 6800 osób w sektorze publicznym
  • Miejsce 5: 450 EUR/m-c dodatek na zdawanie/przejmowanie autobusów dla 1100 osób
  • Miejsce 4: 310 EUR/m-c dodatek za punktualne stawianie się do pracy dla 1790 pracowników (ΕΘΕΛ - zakłady autobusów pozamiejskich połączeń Attyki
  • Miejsce 3: 595 EUR/m-c dodatek za skuteczniejsze prowadzenie spraw nieznana liczba beneficjentów (Ministerstwo Sprawiedliwości)
  • Miejsce 2: 870 EUR/m-c dodatek na faksy dla 657 osób (DEI - zakłady energetyczne)
  • Miejsce 1: PEREŁKA! roczny dodatek na korzystanie ze sklepiku/ stołówki 120EUR/m-c dla pracowników zatrudnionych w greckich zakładach naftowych (warto tu napisać, że z tego przywileju pracownicy korzystają za darmo)
Wmurowało mnie w ziemię! Ja o swoją ciężko wypracowaną premię gwarantowaną i tak co miesiąc muszę wykłócać się z szefem, a tutaj takie dodatki... Wow! To ja powinnam dostawać dodatek za mieszkanie na X piętrze - zimą niestety "piździ" a latem ukrop, że wytrzymać nie można... Heh... gdzie tu logika? 

Nie wspominając już o sztandarowym przykładzie bulwersującym wiele osób, pewnego szpitala w Atenach, w którym zatrudnionych było 80 ogrodników - gratulacje!
 
Z jednej strony wmanewrowani, z drugiej strony nielogiczni... Myślę sobie, że Grecja powinna z powrotem wprowadzić swoją walutę narodową i wyjść ze strefy Euro. Rozważyć, co zrobić z zadłużeniem; może faktycznie ogłoszenie bankructwa wcale nie jest takie głupie. Wiele państw to zrobiło i jakoś żyją, np. Argentyna dawno temu (teraz rozkwita), Islandia... Dwa: zacząć żyć z turystyki, zmodyfikować system zarządzania państwem, a z pewnością zaobserwują progres.

No, przynajmniej tak mi się wydaje.

"Dziewczyna z tatuażem" - moja opinia

"Dziewczyna z tatuażem", to ekranizacja pierwszej części bestsellerowej trylogii „Millennium" Stiega Larssona, która w 46 krajach sprzedała się w liczbie 60 milionów egzemplarzy (w Polsce ponad 700 tys).



Wczoraj w końcu i ja obejrzałam ten film, który wszędzie opisywany jest jako wybitny. I, szczerze, nie będę wznosić peanów pod niebiosa. 

Hollywoodzka wersja nie powaliła mnie na kolana. Wg mnie Noomi Rapace, która fantastycznie zagrała Lis w szwedzkiej wersji filmu, bardzo wysoko postawiła poprzeczkę i niestety Mara nawet w 50% nie może się z nią równać. Mam też pewne zastrzeżenia do kreacji Blomkvista i kilku innych postaci, ale by nie zanudzać, nie będę wdawała się w głębsze analizy. 

Dość powiedzieć, że media chyba na wyrost kreują opinię o tym filmie jako genialnym - owszem, dobrze się go ogląda, ale to wszystko - wszak nie ma tam scen, w których aktorzy musieliby wznieść się na wyżyny swoich umiejętności (akcja jest w dużej części gadana a do tego wg mnie raczej nie potrzeba wielkiej gry aktorskiej). 

Na plus plenery i muzyka, pozytywnie (choć bez szału i z drobnymi zastrzeżeniami, o których wcześniej pisałam) oceniam dopasowanie aktorów do roli. Niestety brak napięcia w filmie o tym gatunku i średnia fabuła przyczyniły się do tego, że daję notę 6/10. 

Kto chce, niech obejrzy. Dla mnie scena gwałtu, kawałek tyłka i poćwiartowany kot to za mało, by zbudować napięcie grozy i intrygi.

Prawa autorskie

Proszę nie kopiuj treści tu zawartych i nie zamieszczaj ich na innych stronach bez mojej zgody. A jeśli już gdzieś mnie cytujesz, to podaj źródło. Dziękuję!

Pamiętaj:

Treści zawarte na blogu podlegają ustawie o ochronie praw autorskich. W razie pytań proszę o kontakt na maila.

"Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia" (Dz.U. nr 24 poz. 83).