I powrócił, jako się spodziewano!
W minionym tygodniu, pierwszy raz po wydarzeniach pod Smoleńskiem - kiedy to umilkł, przestał pisać swojego bloga i zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, pozostawiając śmierć najukochańszego obiektu swoich kpin i niewybrednych żartów bez choćby zdania szyderstwa, jakie zwykł był ciągnąć przez lata całe z Lecha Kaczyńskiego – oglądać mogliśmy wielki comes back nadwornego błazna areny politycznej Polskiej Rzeczpospolitej, szanownego Pana Palikota.
Nieco odmieniony wzbudził wielkie zainteresowanie swoją osobą tak mediów jak i samych polityków, czego przykładem może być przytaczana przez dziennikarzy wypowiedź Komorowskiego, który dostrzegłszy „stiuningowanego” Palikota z wrażenia aż przerwał swoją prelekcję i pozwolił sobie na publiczną (z pozoru nić niewnoszącą do wypowiedzi) dygresję: „Janusz? To Ty? To naprawdę Ty??”.
Po miesiącu milczenia kontrowersyjny poseł PO przemówił. Stwierdził, że „stary” Janusz Palikot umarł, a teraz jest nowy. O! W istocie nowy i piękny, z włosem równo przyczesanym, z okularkami w rogowych oprawkach na nosie, stonowanym garniturku i klasycznym zwisie męskim. Rzeczywiście odmieniło się nam (Pali)kocisko, tylko, że to taki tuning zewnętrzny, zupełnie jak w skeczach kabaretowych ośmieszających funkcjonowanie warsztatów samochodowych: NAŁOŻY SIĘ SZPACHLĘ TU I TAM I BĘDZIESZ MIAŁ, PROSZĘ JA CIEBIE, Z TEGO MALUCHA PEUGEOTA PIERWSZEJ KLASY. A bebechy te same!
Dlatego osobiście nie wierzę w tę przemianę i deklarację, że niby dawny Palikot umarł wraz z Lechem Kaczyńskim 10.IV. w katastrofie pod Smoleńskiem… No, owszem, owszem – umarł, bo jego dawną misją było ośmieszanie Lecha Kaczyńskiego, a skoro Leszka nie ma, a było nie było o zmarłych raczej nie wypada mówić źle, to i nie ma też dawnego Palikota. Narodził się nowy, wymuskany, wypacykowany, takiż wielce odmieniony. A odmiana, jeśli można to tak nazwać, jest jedna: Z BRAKU LESZKA CHWATA, PRZERZUCAM SIĘ NA JEGO BRATA. Ot, i tyle!
Wydaje mi się również, iż powrót Palikota ma na celu: odwrócenie uwagi od nieudolności i wpadek Komorowskiego. A jeśli Platforma wyciąga taką artylerię (i to tak szybko, bo już w grze wstępnej przed wyborami,) znaczyć to może tyle, iż strach blady z wizją wygranej Jarka rzucił się na nią czarnym cieniem. Nowonarodzonemu zaś przyznano kolejną misję: skutecznie ośmieszać Jarosława, prowokować jego sztab wyborczy do ataków obronnych i szydzić z jego pasywności i powściągliwości, jaką możemy obserwować w ostatnim czasie. A wówczas, kiedy społeczeństwo poczuje się urażone poczynaniem Pali(po)Kotka, Pan Komorowski w geście bezradności rozłoży niewinnie ręce i powie, to, co chce, lecz stanowisko i kampania mu nie pozwalają: że skoro Palikot się nie zmienił, to Kaczyński nie zmieni się tym bardziej.
Misterny plan, nieprawdaż? *
*Autorka nie twierdzi, że właśnie takim planem dysponuje PO.
* Autorka zapewnia, iż wszelkie podobieństwa i zbieżność jej wypowiedzi z ewentualnym przebiegiem przyszłych wydarzeń, jest przypadkowa.
DŁUGO MNIE TU NIE BYŁO. LECZ, JAK MAWIAJĄ NAJSTARSI GÓRALE: ARBEIT MACHT FREI UND ORDNUNG MUST SEIN! INNYMI SŁOWY ZAWALONO MNIE PROJEKTAMI I NIE MIAŁAM CZASU ANI SIŁY NA TO, BY UPRAWIAĆ PRYWATĘ. DZIŚ NADRABIAM ZALEGŁOŚCI.
Na chwilę obecną chyba nie chcę wypowiadać się na temat moich sympatii politycznych i kandydatów na urząd prezydenta, których cenię i życzyłabym sobie ich wygranej. Dojdziemy do tego. Dziś chciałabym podzielić się z Wami jeszcze jedną, no może dwoma perełkami, jakie udało mi się przypadkiem upolować w sieci. Wiem, będzie wyglądało, że monotematyczna jestem, bo i ta historia dotyczy PO, a właściwie strategii na wypromowanie Bronka. Ale co mi tam…
Otóż, na jednym z portali internetowych, natknęłam się na nagłówek wiadomości informujący o tym, że Tusk Premier najmiłościwiej nam panujący nie jest zadowolony z Bronisława Komorowskiego. Zastrzygłam uchem niczym zaintrygowany dziwnym dźwiękiem koń i śmiało, z pełną premedytacją przeniosłam się do treści owej, tak intrygująco zapowiadającej się informacji, by zaspokoić rosnącą ciekawość i, być może, doświadczyć oświecenia. Morał? Na oświecenie przyjdzie mi jeszcze poczekać – widać to nie była odpowiednia chwila na to, by przenieść się na wyższy poziom świadomości. Objawiła mi się za to nad wyraz przyziemnie skonstruowana akcja PRowa, mająca na celu ukazanie Pana Komorowskiego w jeszcze lepszym świetle. Trochę na zasadzie: zobaczcie, jaki z niego poczciwina, no swój chłopak, prawdziwy facet. NIE DAŁ SIĘ UPUDROWAĆ PRZED WYSTĘPEM W TIVI. O matko! I za to właśnie płacą specom od PR, (po których notabene, z racji współpracy z politykami, z racji kreowania ich wizerunku, powinno się oczekiwać więcej). Ale do rzeczy. Oto czytamy w tym artykule, co następuje:
- Bronek, dzisiaj polityka jest plastikowa. Dla ludzi często bardziej liczy się, jak wyglądasz i jak mówisz, niż to, co mówisz. Wszyscy się szkoliliśmy, ty też powinieneś podszkolić się z dykcji, bo mówisz jak kaznodzieja - słowa Donalda Tuska cytuje "Gazeta Wyborcza". (Podaję link, by nie było, że z palca wyssałam: http://www.wprost.pl/ar/195372/Tusk-radzi-Komorowskiemu-musisz-cwiczyc-dykcje/ ).
No tak, rzeczywiście! Przyganiał kocioł garnkowi - chciałoby się rzec, gdyby nie fakt, iż najprawdopodobniej owe wypowiedzi o kaznodziei, wyglądzie i plastikowej polityce to kolejny chwyt PRowy. Choć chyba trochę nietrafiony tym razem, bo dość obnażający PO i innych „plastikowych polityków”.
Pardon, to, na kogo do cholery ja mam głosować?!! Na Kena w idealnie skrojonym garniturze? Na Kena z plastikową głową, w której, po jej rozbiciu, nie odkrywamy nic prócz powietrza? (Bawiłam się lalkami, zepsułam też ich trochę dziecięciem będąc i wiem, że plastik fantastik mózgu nie posiada). I jeśli polityka – cytując Pana Tuska – jest plastikowa, to ja bardzo dziękuję, wyprowadzam się z tego kraju, który zamiast pustych lalek i figurantów potrzebuje polityków z krwi i kości, polityków aktywnych zabiegających swoim działaniem o dobro Polski, nie zaś polityków wyglądających. Wyglądać to oni sobie będą mogli przez okno na emeryturze (jak większość polskich emerytów, których nie stać na żadne inne atrakcje czy rozrywkę).
Po prostu pięknie. Plastikowe krzesła, plastikowe torby na zakupy, plastikowe drzewa, plastikowi politycy i tylko bieda, jaką coraz dotkliwiej odczuwa szary Kowalski jakoś nie chce być na niby i kaleczy go swymi kłami naprawdę. I tylko kolejki do lekarzy specjalistów nie są sztucznym tworem wyobraźni, a chorzy miesiącami całymi muszą żyć z trawiącą ich przypadłością w oczekiwaniu na termin wizyty u lekarza z NFZ lub (bo jest alternatywa, a jakże) wyłożyć całkiem realne pieniądze i przyspieszyć etap postawienia diagnozy i rozpoczęcia leczenia przed ewentualnym zejściem z tego świata w okresie oczekiwania na wizytę. Plastikowa polityka, plastikowy rząd i tylko jakoś stanu kont bankowych nie da się podmalować i upudrować, a później cieszyć się, że takie ładne…
Ech, PLASTIKOWA - jaka głowa, taka mowa…